poniedziałek, 28 stycznia 2013

Jak zostałem szczurzą niańką...

... a w przyszłości zapewne jeszcze nauczycielem wdżwr, sprzątaczką i swatką, bo szczury chwilowo albo się nie rozmnażają, albo robią młodym śliski kocyk, a sobie sesję zdjęciową na koniu (a nie, to nie ta bajka), tym sposobem blokując rozpoczęcie przeze mnie magisterki. Zresztą gryzonie chyba generalnie mnie nie lubią, latem w Warszawie myszy też rozmnażały się dość opornie, choć prawdopodobnie była to wina mutacji jaką miały. W ramach poczynienia kolejnych obserwacji planuję wyjazd na wieś, żeby sprawdzić czy kury przestaną się nieść.
O, to będzie moje wyjście awaryjne.

Prace magisterskie rozkręcają się wprawdzie powoli, ruszyło się natomiast w kwestii koła naukowego - przygotowaliśmy listę konferencji na które chcielibyśmy pojechać - starczyło nam fantazji na jakieś pół Polski a także kawałek Europy (Maastricht, Berlin, Koszyce), profesor mówił, że gdybyśmy pojechali na choćby 1/3 tych konferencji, byłoby bardzo dobrze (spodobały mu się Koszyce - sprawdziliśmy wstępnie możliwości transportu i tu ciekawostka: aby dostać się tam samolotem, należałoby lecieć z Goleniowa do Warszawy, z Warszawy do Berlina, z Berlina do Pragi i stamtąd do Koszyc, więc droga powietrzna odpada. W najgorszym wypadku zbierzemy drużynę i wyruszymy pieszo). Chwilowo jesteśmy na etapie pisania abstraktu (w Krakowie zażyczyli go sobie na 10 lutego i to po angielsku, a konferencja będzie dopiero w kwietniu).
A jutro, w ramach przygotowania do badania siatkówki u gryzoni idziemy na OCT - chwilowo na myszach, u których w przeciwieństwie do szczurów, jest ponoć dość wesoło (jak w akademiku na wiosnę, i nawet wystrój trochę podobny)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za obraźliwe, wulgarne i reklamowe komentarze dziękujemy :)