niedziela, 18 listopada 2012

Rzadko chodzę do kościoła...

...ale jak już pójdę to trafiam na coś, co przypomina mi, czemu na ogół go omijam.
Abp Dzięga jest ostatnio w dobrej formie, co rusz produkuje nowe listy, jeden lepszy od drugiego. "To nie jest sprawa polityczna", pisze, "więc to kazanie nie jest uprawianiem polityki". Narzeka na dyscyplinę partyjną, każącą głosować radnym za dofinansowaniem in vitro, sam jednocześnie wydając wiernym dyspozycje, jak powinni myśleć.
Biskup narzeka również na los zamrożonych zarodków. Nie wiem, czy podobnie jak minister Gowin słyszy ich głos (disturbance in the Force?), ale jak dla mnie to równie sensowne, jak twierdzić, że próbka krwi, pobrana ode mnie 3 lata temu na biobank i prawdopodobnie wciąż leżąca gdzieś w lodówce Zakładu Genetyki i Patomorfologii odczuwa to samo co ja. W końcu i ta krew i zarodek po in vitro (w katolickiej terminologii naukowe "dziecko") to kilka komórek, nie posiadających nawet układu nerwowego.
A co z tak lubianą przez biskupów, skuteczną-na-wszystko naprotechnologią? No cóż, trzy artykuły w PubMedzie i pytanie wyszukiwarki, czy czasem nie chodziło mi o nanotechnologię to niezbyt wiele. No ale cóż, prawdziwa wiara dowodów nie potrzebuje - jak to określił abp Dzięga "prawdy o in vitro możemy dowiedzieć się tylko ze źródeł katolickich". Ileż oszczędności czasu - nie potrzeba całych lat badań, recenzowania pracy, przychodzi biskup, zatwierdza i mamy. A takie piękne różowo-żółte tabelki są dla niedowiarków i ateistów:

Co mi się podoba w liście arcybiskupa najbardziej to ten kawałek:
"Gdyby jednak ktoś z katolików świadomie podpisał się lub głosował za dopuszczalnością in vitro, także przez pokrętną formułę jego dofinansowania wbrew obowiązującym w Polsce zasadom prawa, niech pamięta, że występuje przeciwko godności osoby ludzkiej i przeciwko prawu Bożemu. Sam się wtedy odłącza od pełnej wspólnoty z Kościołem katolickim, póki następnie sprawy nie przemyśli, nie przemodli i nie zmieni publicznie swojego stanowiska. Do tego czasu niech pamięta, by nie prosił też Kościoła o dar komunii świętej"
Dziękuję, księżę arcybiskupie, oszczędza mi ksiądz trudu szukania dwóch świadków i opowieści proboszcza o tym, co mi dobry Bóg zrobi za apostazję (choć z tego co słyszałem, ekskomunika nie wypisze mnie niestety ze statystyk). Swoją drogą, ostatnie liczenie wiernych w mojej parafii ujawniło, że na około 10 tysięcy dusz na mszę uczęszcza jakieś 2500 z małym hakiem, w większości emerytów lub gimnazjalistów przygotowujących się do bierzmowania. Ilu z nich popiera in vitro? Statystycznie jest to 73%, wynik zastanawiający, zwłaszcza, że Kościół twierdzi, że 95% Polaków to katolicy. Oj, nie słucha się księdza arcybiskupa...

Podsumowując, choćbym miał szukać po całym Szczecinie, znajdę zbierających podpisy za refundacją in vitro i z radością złożę swój podpis. Trzymam też kciuki za radnych, by zagłosowali zgodnie z wolą większości, a nie tych, którzy krzyczą najgłośniej.
 
 

1 komentarz:

  1. Statystyki są zabawne - 95% to katolicy a 94% to wierzący - jeden procent to niewierzący katolicy.

    OdpowiedzUsuń

Za obraźliwe, wulgarne i reklamowe komentarze dziękujemy :)