poniedziałek, 12 listopada 2012

O dobrym narybku słów kilka...

Swego czasu pisałam, że zostaliśmy do Profesora na dywan zaciągnięci - jak na targu niewolników - oglądnięci, przepytani i przyjęci na tak zwany "okres próbny".
Nasz okres próbny ciągnie się już nieco dłużej, ale teraz dopiero dostaliśmy szansę wykazać się swoimi umiejętnościami, pomysłami i innymi supermocami.
Ratowaliśmy przez te trzy tygodnie lab przed zagładą, wybawialiśmy pracowników z opresji, wyciągaliśmy wirówki z depresji, w międzyczasie i pipetowanie jakieś się znalazło i oto przyszedł czas chwały!
Po raz kolejny zostaliśmy zaproszeni na wizytę u naszego Protektora.
Szliśmy tam dosyć pewni siebie, wiedząc, że to laboratorium, tak naprawdę to tylko dzięki nam się trzyma, choć gdzieś tam w głębi nie wiadomo było jak naprawdę będzie.
I STAŁO SIĘ!
Nasz LabPapa chcąc utrzymać swój srogi wizerunek pochwalił nas kilkoma słowy, choć gdzieś tam pod maską widać było to zadowolenie z wyboru bardzo obiecującego narybku. Oczywiście pouczenie od obowiązku dalszej pracy, nic-sobie-nie-wyobrażajcie-iźmie i innych tego typu sprawach zostało nam powtórzone po czym z gabinetu nas wypuszczono.
Dalej pracujemy nad projektem na STN - jednocześnie snując plany na przyszłość...
Ale o tym następnym razem. :)
A.
Narybek molinezji :)

1 komentarz:

Za obraźliwe, wulgarne i reklamowe komentarze dziękujemy :)