wtorek, 11 września 2012

Znaczenie głupoty w badaniach naukowych

Od tłumacza: poniższy tekst jest tłumaczeniem artykułu Martina A. Schwartza z Wydziału Mikrobiologii na Uniwersytecie Virginia, zatytułowanego The importance of stupidity in scientific research. Wersję angielską eseju można przeczytać tutaj.

Znaczenie głupoty w badaniach naukowych.

Spotkałem niedawno moją starą przyjaciółkę, której nie widziałem już od kilku lat. Oboje byliśmy doktorantami w tym samym czasie, oboje zajmowaliśmy się naukami ścisłymi, choć różnymi ich obszarami. Po jakimś czasie rzuciła ona uczelnię, poszła na wydział prawa na Harvardzie i została prawnikiem, pracuje dla dużej organizacji zajmującej się ochroną środowiska. W pewnym momencie nasza rozmowa zeszła na temat jej odejścia. Ku memu zdumieniu powiedziała, że głównym powodem był fakt, że czuła się tam głupio. Po kilku latach codziennego czucia się głupio, stwierdziła, że czas wybrać sobie inną ścieżkę kariery.

Zawsze uważałem ją za jedną z bystrzejszych osób, jakie znałem i jej późniejsza kariera potwierdziła moje spostrzeżenia. To co powiedziała, zastanawiało mnie. Ciągle myślałem nad tym, aż w końcu, następnego dnia po rozmowie z nią oświeciło mnie. Nauka sprawia, że ja także czuję się głupio. Po prostu przyzwyczaiłem się do tego, tak bardzo, że, prawdę mówiąc, codziennie szukam nowych możliwości by poczuć się głupio. Nie wiedziałbym, co zrobić bez tego uczucia, uważam nawet, że tak właśnie powinno być. Pozwólcie, że wyjaśnię.

Dla niemal każdego z nas jednym z powodów, dla których lubiliśmy nauki ścisłe na uniwersytecie czy w college'u, był fakt, że byliśmy w nich dobrzy. Nie jest to jedyny powód - fascynacja płynąca ze zrozumienia otaczającego nas świata i emocjonalna potrzeba odkrywania nowych rzeczy również mają tu dużo do powiedzenia. Ale nauki ścisłe na uniwersytecie czy w college'u oznaczają  zaliczanie zajęć, a dobre ich zaliczenie oznacza zaznaczenie dobrych odpowiedzi na testach. Jeśli znamy te odpowiedzi, robimy to dobrze i czujemy się mądrze.

Jednak doktorat, w czasie którego musimy napisać pracę badawczą to całkowicie odmienna rzecz. Dla mnie, było to zniechęcające zadanie. Jak mógłbym sformułować pytania, które doprowadziłyby do znaczących odkryć; zaprojektować i zinterpretować eksperyment, tak, by wnioski były całkowicie przekonujące; przewidzieć trudności i drogę pozwalającą je ominąć, albo, gdy mi się to nie uda, rozwiązać je gdy tylko wystąpią? Moja praca doktorska była dość interdyscyplinarna i przez jakiś czas, gdy tylko napotkałem problem, szedłem z nim do członków rady mojego wydziału, którzy byli ekspertami w wielu dziedzinach, których potrzebowałem. Pamiętam dzień, kiedy Henry Taube (który dostał Nagrodę Nobla dwa lata później) powiedział mi, że nie wie, jak rozwiązać związany z jego dziedziną problem, z którym przyszedłem do niego. Byłem akurat w trakcie trzeciego roku mojego doktoratu i uważałem, że Taube wiedział wszystko około tysiąca razy lepiej niż ja (skromnie licząc). Jeśli on nie znał odpowiedzi, nikt nie mógł jej znać.

To mnie uderzyło: nikt nie mógł jej znać. Właśnie dlatego był to problem badawczy. I jako, że był to problem badawczy, moim zadaniem było go rozwiązać. Gdy tylko zrozumiałem ten fakt, znalazłem rozwiązanie w ciągu kilku dni (tak naprawdę nie był zbyt trudny; musiałem tylko sprawdzić kilka rzeczy). Ważną dla mnie lekcją było zrozumienie, że ilość rzeczy, których nie wiem, nie była zbyt duża - dla celów praktycznych możemy przyjąć, że była nieskończona. Uświadomienie sobie tego nie było zniechęcające, było dla mnie wyzwoleniem. Jeśli nasza niewiedza jest nieskończona, jedynym możliwym sposobem działania jest radzenie sobie z tym najlepiej jak tylko możemy.

Chciałbym zauważyć, że nasze tematy prac doktorskich często krzywdzą studentów w dwojaki sposób. Po pierwsze, nie wydaje mi się, że studenci są stworzeni do rozumienia, jak ciężkie jest prowadzenie badań. I jak bardzo, bardzo ciężkie jest prowadzenie ważnych badań. Jest to dużo trudniejsze niż zdanie nawet najbardziej wymagających egzaminów. To co sprawia, że jest to takie trudne to fakt, że badania naukowe są skokiem w nieznane. Po prostu nie wiemy, co robimy. Nigdy nie jesteśmy pewni, czy zadajemy właściwe pytanie lub robimy właściwy eksperyment, dopóki nie uzyskamy odpowiedzi lub wyniku. Trzeba przyznać, że nauka jest jeszcze trudniejsza przez konkurencję o granty czy miejsce na łamach najważniejszych czasopism. Ale i bez tego, prowadzenie naprawdę ważnych badań jest trudne samo w sobie i zmiana przepisów wydziału, instytucji czy państwa nie zdoła zmniejszyć tej wewnętrznej trudności.

Po drugie, nie staramy się wystarczająco, by nauczyć naszych studentów, jak być produktywnie głupimi - mam na myśli, że jeśli nie czujemy się głupi, oznacza to, że nie staramy się wystarczająco. Nie mówię tu o "względnej głupocie" w sytuacji, gdy jedni studenci w grupie czytają materiały, rozmyślają nad nimi i zaliczają egzaminy perfekcyjnie, podczas gdy inni nie. Nie mówię tu też o bystrych ludziach, którzy być może pracują w zawodzie, który nie odpowiada ich talentom. Nauka jest związana z konfrontacją z naszą "głupotą absolutną" - tym jej rodzajem, który jest egzystencjalnym faktem,  nieodłącznym składnikiem naszych wysiłków na drodze w nieznane. Dobrym sposobem przeprowadzania obron prac magisterskich czy doktorskich jest drążenie tematu przez radę wydziału do momentu, gdy student zaczyna udzielać złych odpowiedzi lub też podda się. Celem takiego sprawdzianu nie jest sprawdzenie, czy student będzie znał odpowiedź na każde pytanie. Jeśli tak, wówczas jest to porażka pytających. Prawdziwym celem jest zidentyfikowanie słabości studenta, częściowo by zobaczyć, gdzie powinien nieco bardziej się starać, a częściowo po ty, by sprawdzić, czy wiedza studenta zawodzi na wystarczająco wysokim poziomie, by uznać go za zdolnego do prowadzenia badań naukowych.

Produktywna głupota oznacza bycie ignorantem z wyboru. Skupianie się na ważnych pytaniach stawia nas w dziwnej sytuacji bycia głupim. Jedną z pięknych stron nauki jest, że pozwala nam na błądzenie, bycie w błędzie raz za razem i wspaniałe uczucie, gdy zrozumiemy, że za każdym razem nauczyliśmy się czegoś nowego. Bez wątpienia, może to być trudne dla studentów przyzwyczajonych do uzyskiwania dobrych odpowiedzi. Bez wątpienia, rozsądny poziom pewności siebie i odporności psychicznej pomaga, lecz  uważam, że naukowa edukacja może bardzo złagodzić tę nagłą zmianę: z uczenia się, co odkryli inni, do odkrywania nowych rzeczy samemu. Im bardziej komfortowo będziemy się czuć z byciem głupim, tym głębiej zanurzymy się w nieznane i tym bardziej prawdopodobne, że dokonamy kiedyś nowych odkryć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za obraźliwe, wulgarne i reklamowe komentarze dziękujemy :)